…Tutaj spełniły się nasze marzenia. Co więcej to właśnie tutaj zaczęła się może już na zawsze „nasza kariera lotnicza”…
Moje wspomnienia z obozu lotniczego!!!
Nasza przygoda z szybowcami zaczęła się, kiedy przywieźli nas tutaj rodzice. Była piękna pogoda, wszyscy się uśmiechali, pełni energii nie mogli się już doczekać lotów. Tutaj spełniły się nasze marzenia. Co więcej to właśnie tutaj zaczęła się może już na zawsze „nasza kariera lotnicza”. Trudno wyrazić słowami niezwykłość tego miejsca, wszystko było niesamowite, zaczynając od ludzi, których przepełnia miłość do latania, a kończąc na naszych wrażeniach z lotów. Pomimo wielkiego zmęczenia, krótkich godzin snu i ciężkiej pracy zawsze byliśmy gotowi do kolejnych wyzwań. Pobudka odbywała się prawie codziennie o 5. rano i wyglądała nieco inaczej niż zwykle. Byliśmy budzeni przez duży megafon marszem lotniczym lub inną wesołą melodyjką przez naszego kochanego „Pana Boba” – tak nazwaliśmy jednego z naszych instruktorów i opiekunów. Mijały kolejne dni, a my nabywaliśmy coraz to nowych umiejętności w lataniu szybowcami. Ludzie, których tu poznaliśmy pozostaną w naszej pamięci z pewnością już na zawsze. Byli to doświadczeni piloci, osoby dla których lotnisko to drugi dom. Dostaliśmy od nich nie tylko dobre rady jak być bezpiecznymi tam u góry, ale przede wszystkim otrzymaliśmy od nich serca zawsze ciepłe i otwarte na nasze problemy i rozterki. Bo teraz już wiemy, że lotnisko to wielka rodzina, do której właśnie dołączyliśmy.
Łososina Dolna – trudno znaleźć słowa, które oddałyby cały urok tego miejsca. Wkoło słychać odgłosy różnych samolotów, które tańczą w powietrzu. Te dwa tygodnie minęły tak szybko, nawet nie zauważyliśmy, a już jutro musimy opuścić to magiczne miejsce. Jednak pamiętamy o tym, że praca pilota to wielka przygoda w różnych miejscach na świecie i często trzeba być z dala od swoich bliskich. Przekonaliśmy się, że latanie to bardzo duża odpowiedzialność. Dopiero na lotnisku można poznać właściwe znaczenie tego słowa, kiedy to musimy dbać nie tylko o swoje bezpieczeństwo, ale także o bezpieczeństwo innych, gdyż jeden błąd może zbyt wiele kosztować. Pobyt na obozie dostarczył nam wielu emocji. Pamiętam pierwszy dzień – pisaliśmy test teoretyczny, który pomimo całego roku nauki w szkole nie był wcale łatwy, gdyż zakres wiedzy lotniczej jest ogromny. Potem to były już tylko eksplozje uczuć podczas lotu. Na początku tam w górze, zamiast panować nad maszyną oglądaliśmy zapierające dech w piersiach krajobrazy, na szczęście byli z nami instruktorzy. Zawsze się śmialiśmy, nawet gdy padał deszcz, atmosfera dosłownie była nieziemska. Pierwsze dni, kiedy kładliśmy się spać były dla nas zaskoczeniem; wydawało nam się że, nadal siedzimy w szybowcu i latamy. I ciągle w głowię przewijały się nam komendy: „z wiatrem”, „prosta”, „Gotów do startu, kabina sprawdzona” i oczywiście „ Bocian 2799” i „ Bocian 3100”.
Tasia